10 lutego 1940 rok. Sroga zima. Strach wychodzić z ciepłego mieszkania.
Jednak władze sowieckie akurat na ten dzień wyznaczyły masową wywózkę Polaków wgłąb Związku Radzieckiego - na Syberię i do Kazachstanu.
Akcja zaczęła się nocą, gdy do wyznaczonych z góry domostw wdarli się żołnierze sowieccy i przy pomocy wycelowanych w ludzi karabinów,pokrzykiwań i wyzwisk sprawili, że w ciągu godziny kobiety, dzieci i starcy zapakowali w tobołki co wpadło w rękę. W zamieszaniu nie zawsze były to rzeczy najprzydatniejsze w drodze, którą mieli pokonać. Wywózka objęła osadników, policjantów, administrację, nauczycieli i wielu, którzy mogli być niepożądanym elementem na świeżo zajętej wielkiej połaci Polski, czyli Kresach.
Były jeszcze trzy kolejne, masowe wywózki. W kwietniu i czerwcu 1940 roku, i w czerwcu 1941 roku. Około miliona osób zostało pozbawionych domu, wszelkiego mienia, często także życia własnego i bliskich. Jedyną ich winą było to, że byli Polakami.
Po kilku latach zdziesiątkowani, wyniszczeni, wygłodzeni wracali do Polski i próbowali znowu jakoś powrócić do życia.
Reaktywowany po wojnie Związek Sybiraków liczył 300.000. Obecnie jest ich zaledwie 30.000 . Czas jest nieubłagany!
Dla niewielkiej grupy żyjących Sybiraków dzień 17 września 1939 roku - kiedy na Kresy wdarło się wojsko sowieckie, 10 lutego 1940 r. i daty kolejnych wywózek są dniami zadumy i smutku. Czczą te dni w specjalny sposób. Uczestniczą w uroczystych spotkaniach, mszach, dorocznych Marszach Żywej Pamięci Sybiru w Białymstoku i Wrocławiu.
Więcej o tych strasznych przeżyciach piszę w SYBERYJSKIEJ GEHENNIE.
Wiesława Maciejak
10 lutego 2012 rok